piątek, 26 lutego 2010

magiczne 10 rzeczy




Ok ponieważ mnie typował Madziorek to przedstawiam swoje 10 typów
Jak to mówią będzie krótko, zwięźle i na temat ;P


1 TRUSKAWKI- na ich widok mam na ustach banana

2 MUZYKA-tylko przy muzyce pozwalam sobie pokręcić tyłkiem

3 STOPY MOJEJ CÓRCI-ogólnie ona całą jest moim szczęściem.....ale te stopy istny czad :D

4 ZBIERANIE GRZYBÓW-lubię tak stan chodzenia po lesie w grzybowym celu, i kiedy widzę na horyzoncie brązowy łepek puszczam się pędem nie widząc w amoku że mijam kilka kolejnych łbów grzybowych wrzeszcząc na cały las "mam znalazłam"

5 MÓJ NOWY LAPCHŁOP-oj jest zajefajny

6 SEX-ahm...no wiadomo nie muszę chyba tłumaczyć..;P


7 KAWUSIA-do tego stopnia mnie cieszy jej picie że jak się kładę spać to zacieszam że już niedługo się obudzę i zrobię sobie kawuchne

8 PEDAŁY-a dokładnie 2 pod moimi stopami, uwielbiam umachać się jazdą na rowerze po takim rajdzie człek odrazu się czuje 5 lat młodszy

9 OGLĄDANIE BAJEK- długich bajkowych filmów z księżniczkami, gadającymi autami, spadającymi z nieba pizzami itp zazwyczaj moje oglądanie wygląda tak.....wkładam płytkę do kompa na zasadzie zobaczę sobie tylko kawałek ale oczywiście kawałek się przeciąga i tak skulona na zydelku 30 cm od monitora oglądam całość :D
 
10 Cieszy mnie to, że mam wewnętrzną siłę i się nie poddaję i nie załamuję ;*
 
 
I to by było na tyle i tak jak wszystkie dla mnie te 10 punktów to stanowczo za mało wymieniłam tylko część łatwiej by mi było wymienić rzeczy które mnie smucą bo ich jest zaledwie kilka a rzeczy które mnie cieszą jest całaaaaaaa masa ;)
 
 

czwartek, 25 lutego 2010

wtorek, 23 lutego 2010

6

Tak więc obwieszczam wszem i wobec.....
JEST PIERWSZY ZĄB :D
dolna prawa jedynka
Nie było źle Amelka przeszła to wyżynanie delikatnie, no a teraz zaczęła nas zalewać podwójnie potokami śliny.
heeh jak ten czas leci :(



Mamy z koleżanką pewien pomysł. Chcemy coś zrobić żeby się narobić
a żeby coś robić coś co się lubi :D rozumiecie :P dokładnie wam to kiedyś wytłumaczę jak zrobimy biznesplan :D

niedziela, 21 lutego 2010

piątek, 19 lutego 2010

5


Nosz jasny gwint !!!!!
We wtorek ni z tego ni z owego mój komputer sam się wyłączy by po chwili włączyć się ponownie i po minucie znowu zrobił off. Wiecie zachowanie mojego PC-ta nie zdziwiło mnie bo on zawsze odwalał jakieś numer, czasami miałam wrażenie że on żyje własnym życiem :D 
Odczekałam troszkę dałam mu czas na przemyślenie swojego zachowania, włączam go a ten po chwili się znowu wyłącza. Myślę sobie albo znowu coś z kablami gdzieś któryś się odpiął, lub mój kłułik potraktował z zęba, albo w nim jest już tyle kurzu że można by swetry robić i pozapychał wiatraki. 
Słuchajcie myślałam że zwariuję jak usłyszałam diagnozę wystawioną przez Krzyśka....."Dysk się spalił"
A na dysku wszystkie zdjęcia Amelki, i zdjęcia ciążowe etc. 
Na szczęście moja mama przyjechała do mnie kiedyś z płytą żebym jej zdjęcia nagrała więc część ma ona no i jest nadzieja że da się odzyskać dane z dysku.
Tak więc moje padło padło :D 
Teraz siedzę przy lapchłopie MACu przy którym mój stary PC był demonem prędkości :/ To to jest straszne nie dość że potwornie wolne, to ma coś zrypanego z gniazdem czy czymś tam, że trzeba wręcz majdrować nim jak anteną żeby złapał że jest podłączony do internetu :// Tak zwane dno dna :D heheh sama sobie współczuje że zostałam skazana na siedzenie przy takim szajsie :DDDD

czwartek, 18 lutego 2010

5

Nosz jasny gwint !!!!!
Wczoraj ni z tego ni z owego komputer sam się wyłączy by po chwili włączyć się ponownie i po minucie znowu zrobił offa. Wiecie zachowanie mojego pc-ta nie

wtorek, 16 lutego 2010

4

Będę teraz poważna.
Chodzi mi mianowicie o narzekanie, dołowanie się, wpadanie w stany załamania.....ja tego nie mam :D Jestem typem, który jak dostaje w twarz od życia to zawsze wie, że mógł dostać mocniej. Nigdy nie jest tak źle by nie mogło być gorzej, to moja maksyma. Mam jeszcze swoje motto życiowe....odbiega od tematu, ale napiszę, jakie jest....Żyj i pozwól żyć innym. :)


Tak, więc słyszę, czytam, że wiecznie się ludzie dołują albo narzekają. A to ze pada śnieg, a to, że wieje wiatr, a to, że jest za zimno potem, że za ciepło. Doły są łapane, bo ktoś jest za gruby, albo za chudy. Ostatnio od koleżanki usłyszałam "Jestem załamana, siedzę i płaczę, bo kolor ścian wyszedł inny niż na pudełku farby" Ja rozumiem można się wkurzyć usiąść na puszce tej farby i myśleć, co zrobić, ale żeby zaraz się załamywać i robić histerię.
A juz po prostu siedzę i myślę nad Walentynkami i tym jak to Polacy marudzą i zrzędzą nad tym świętem. Przecież trzeba się kochać codziennie i okazywać sobie to codziennie i że pełno kiczu i czerwonych serduszek i komercja........i tak jak napisałam wyżej siedzę i myślę, kurcze, czemu ludziska tak się na to święto uwzięli. Weźmy takie Boże Narodzenie pełno Mikołai, brokatowych czasami do granic kiczowatości bombek, w tym roku widziałam nawet Panie Mikołajowe. Dobrze a dzień babci, dziadka, mamy, chłopaka, kobiet etc. nikt tak nie narzeka, że trzeba przecież okazywać miłość babci czy innemu członkowi rodziny i nie tylko codziennie.
Więc się pytam, dlaczego psioczymy na święto, w którym jest okazja otrzymać kwiatka, walentynkę, która aż kipi od nadmiaru misiów i czerwonych serduszek. Czemu jest źle pójść sobie w tym dniu do kina restauracji czy na super deser lodowy.  Kurcze jak nie dostajemy w ciągu roku od naszej połowy kwiatków, bo porostu nie pamięta albo nie ma po drodze to, chociaż w tym dniu otrzymamy, a jak obdarowywane jesteśmy codziennie to i tak miło dostać go też 14 lutego.
Tak, więc zdanie me jest takie, że jesteśmy narodem narzekającym, marudzącym i zrzędzącym nawet na dzień miłości.
A ja się cieszę, że dostałam różyczkę i koszyczek malinek.


Ps. tylko nie bądźcie w komentarzach dla mnie zbyt ostre  :******

środa, 10 lutego 2010

3

No to maszyna ruszyła :) Oczywiście maszyna dotycząca leczenia mojej córci Amelci zwanej przez mojego męża HLUSIEM a przeze mnie DUPINKIEM
Najpierw czeka ją rezonans który spędza mi sen z powiek, ponieważ muszą ją na godzinkę uśpić...a ja tym naszym Polskim psełdo doktorkom nie wierzę, dlatego mam obawy....a no i oczywiście płacimy za badanie mimo iż wykonywane jest w państwowym szpitalu, ale jak to z naszą słuzbą zdrowia jak nie posmarujesz kasiutą to Cię mają za nic :////
Natomiast 26 lutego jedziemy z HLUSIEM do Austri na spotkanie z amerykańskim lekarzem który nam wszystko dokładnie wyłoży tzn. kawę na ławę jakie będą etapy leczenia no i co gorsze ile to będzie kosztować :P
Tak więc
JORLOELIHUUUUUU....to miało być jodłowanie......które będziemy w tej że Austrii uskuteczniać


haaa no i oczywizda obkupimy się w Haribki....mnóstwooo Haribków

A teraz z zupełnie innej beczki  :) usmażyłam dziś faworki i ledwo zdążyłam im zdjęcie zrobić bo się migiem skończyły, heh a najśmieszniejsze jest to że byłam sama w domu ;P teraz muszę usmażyć drugą porcję Krzyśkowi :D A jutro mmmmmm dzień rozpusty i grzechu czyli obżarstwo pączkami :P
 

poniedziałek, 8 lutego 2010

2

Jestem ofiarą losu...w weekend o mało nie pozbawiłam siebie WIDOKÓW na przyszłość.
Po kolei :)
Sobota wieczór.....cóż można robić wtedy hmmm iść potańczyć, spotkać się ze znajomymi, odprężyć przed telewizorem...tak, ale to robią normalni ludzie a takie typki jak ja wpadają na genialny pomysł przykręcania półek w kuchni. Tak, więc potrzebowałam śrubokręta, który był w okrągłym pudełku, które stało na kwadratowym pudełku i oba stały w szafce, która jest podwieszona jakieś 50 cm nad głową.
Sięgając okrągłe pudełko...strąciło mi się kwadratowe pudełko, w którym są gwoździe i śrubki. Oczywiście z moim szczęściem nie przeleciało koło mojego ucha, nieeeeeeeee....ono spadło centralnie w moje OKO.

to pudełko dokonało zamachu na moje oko



Tak mnie rypło, że świat mi zawirował. Wpadłam do pokoju wrzeszcząc jak oszalała
"Oślepłam"
"Nic nie widzę"
:O
Biegałam po chacie jak kot z chorym pęcherzem.
"Otwórz oczy to odzyskasz wzrok" - słowa mojego opanowanego męża

No fakt po otworzeniu coś tam zobaczyłam...większości przesłaniała gęsta mgła :D
Kiedy tak wpatrywałam się i próbowałam poznać otaczające mnie przedmioty......gęsta mgła bardzo zniekształciła znane mi otoczenie....dostałam w twarz tzn. Krzysiek walnął mi na facjatę zmrożone udko kurczaka.

Teraz chodzę z podpuchniętymi powiekami i wylewem ocznym.
Nieszczęścia chodzą parami...prawda...więc żeby uzupełnić mój wypadek to mój Krzysiek spuścił sobie auto z lewarka na nogę :D

Aż starach pomyśleć, co będzie w przyszłą sobotę :P

sobota, 6 lutego 2010

1


Ok jestem :) tzn. mój nowy blog i Ja jesteśmy.
Początki bywają trudne, ale zobaczy się jak to tu będzie.
W ogóle jak, co, kiedy, po co, z kim, z czym....będzie zalezało od tego kto, ile, jak i dlaczego :D
To pokrótce wszystko wytłumaczyłam. Nie wiem w sumie po co bo i tak wiadomo o co chodzi a jak nie wiadomo to wiadomo że o pieniądze :P
I tak pierwszy wpis uważam za zaliczony.