Chodzi mi mianowicie o narzekanie, dołowanie się, wpadanie w stany załamania.....ja tego nie mam :D Jestem typem, który jak dostaje w twarz od życia to zawsze wie, że mógł dostać mocniej. Nigdy nie jest tak źle by nie mogło być gorzej, to moja maksyma. Mam jeszcze swoje motto życiowe....odbiega od tematu, ale napiszę, jakie jest....Żyj i pozwól żyć innym. :)
Tak, więc słyszę, czytam, że wiecznie się ludzie dołują albo narzekają. A to ze pada śnieg, a to, że wieje wiatr, a to, że jest za zimno potem, że za ciepło. Doły są łapane, bo ktoś jest za gruby, albo za chudy. Ostatnio od koleżanki usłyszałam "Jestem załamana, siedzę i płaczę, bo kolor ścian wyszedł inny niż na pudełku farby" Ja rozumiem można się wkurzyć usiąść na puszce tej farby i myśleć, co zrobić, ale żeby zaraz się załamywać i robić histerię.
A juz po prostu siedzę i myślę nad Walentynkami i tym jak to Polacy marudzą i zrzędzą nad tym świętem. Przecież trzeba się kochać codziennie i okazywać sobie to codziennie i że pełno kiczu i czerwonych serduszek i komercja........i tak jak napisałam wyżej siedzę i myślę, kurcze, czemu ludziska tak się na to święto uwzięli. Weźmy takie Boże Narodzenie pełno Mikołai, brokatowych czasami do granic kiczowatości bombek, w tym roku widziałam nawet Panie Mikołajowe. Dobrze a dzień babci, dziadka, mamy, chłopaka, kobiet etc. nikt tak nie narzeka, że trzeba przecież okazywać miłość babci czy innemu członkowi rodziny i nie tylko codziennie.
Więc się pytam, dlaczego psioczymy na święto, w którym jest okazja otrzymać kwiatka, walentynkę, która aż kipi od nadmiaru misiów i czerwonych serduszek. Czemu jest źle pójść sobie w tym dniu do kina restauracji czy na super deser lodowy. Kurcze jak nie dostajemy w ciągu roku od naszej połowy kwiatków, bo porostu nie pamięta albo nie ma po drodze to, chociaż w tym dniu otrzymamy, a jak obdarowywane jesteśmy codziennie to i tak miło dostać go też 14 lutego.
Tak, więc zdanie me jest takie, że jesteśmy narodem narzekającym, marudzącym i zrzędzącym nawet na dzień miłości.
A ja się cieszę, że dostałam różyczkę i koszyczek malinek.
Ps. tylko nie bądźcie w komentarzach dla mnie zbyt ostre :******
każde święto, które stanowo pretekst choćby tylko do uśmiechu jest dobre :) no ale cóż narzekanie to nasz sport narodowy :D
OdpowiedzUsuńbuziaki dla Amelki :***
ja mimo że się totalnie nie spodziewałam też dostałam walentynkę :)
OdpowiedzUsuńA Polacy słyną z tego że na wszystko muszą sobie ponarzekać
a ja nie lubię walentynek :) a ząbkowanie u nas objawia się potwornym ślinieniem, gryzieniem wszystkiego co popadnie i "przyssawaniem" się do wszystkiego i do każdego ;)nie daj Boże dorwie czyjś palec lub rękę cokolwiek :D poza tym częstsze niż zwykle pobudki w nocy i niespokojny sen! i wszędobylskie marudzenie ;) jak mi się jeszcze coś przypomni to napiszę :)
OdpowiedzUsuńzgadzam sie. tez uwazam, ze dni typu "walentynki" sa super :)
OdpowiedzUsuńa czemu ktoś miałby byc ostry? Kochana masz cudowne podejscie do zycia,tylko Ci zazdroscić niesłabnącego optymizmu i pogody ducha:******************
OdpowiedzUsuńmasz racje. jestesmy. ja czasami narzekam celowo. dla zabawy. ale to ma raczej inny charakter niz takie prawdziwe narzekanie.
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi sie Twoje podejscie. Nie zmieniaj tego nigdy! ;*
podpisuje się pod każdym Twoim słowem!Myślę tak samo,zarówno o narzekaniu jak i o walentynkach;))
OdpowiedzUsuńto narzekanie to tak jakos same wychodzi. Ja próbuje nie narzekać, ale nie idzie ... siet siet seit!
OdpowiedzUsuńPopieram Skarbeńka! Nic, tylko pozazdrościć! :*
OdpowiedzUsuńmi Walentynki nie przeszkadzaja,nawet je lubie...
OdpowiedzUsuńZgadzam się z tym co napisałaś! Ja uwielbiam Walentynki i wszystkie pozostałe święta, nigdy nie narzekam na nie :) Buziole dla Amelki :* Witam i zapraszam do mnie :)
OdpowiedzUsuńja ostatnio jestem straaaszną marudą :( i baaardzo chce to w sobie zmienić ... bardzo !!!
OdpowiedzUsuńBo jesteśmy narodem marud i narzekaczy chyba;)
OdpowiedzUsuńTeż sobie lubię czasem ponarzekać, ale zawsze staram się robić to z pewnym przymrużeniem oka, a nie tam zaraz się dołować.
A przy okazji Walentynek (które interesownie lubię z powodu puszek) się właśnie nad tym, co i Ty, zastanawiałam...bo często takie zdania padały, że nie, że be, że nie lubią, bo się trzeba kochać cały rok, a nie tak od święta...bla, bla i co? I Mamie na Dzień Matki na ten przykład też kwiatka nie kupią, i jeszcze jej powiedzą, że to dlatego, ze ją cały czas kochają?
Dobra, bo mi zamiast komentarza wpis zaczyna wychodzić, tyle jeszcze chciałam tu napisać;)
Taki koszyczek malin podarowałam mamie :))) ja tam lubie Walentynki :) sa kiczowate i komercyjne ale zawsze jakis powod do swietowania !!!!!!! a dla mnie jestes super baba i szacun dla Ciebie ze masz w sobie tyle siły i pozytywnej energii !!! i za to Cie uwilbiam!!!!! i AMELKE TEZ:)
OdpowiedzUsuń:*******
OdpowiedzUsuń