Powolutku, pomalutku wprowadzam nastój świąteczny do swojego domu.
Na początku....były sobie dwa Michały, jeden duży drugi mały....a dokładnie nabyłam droga kupna kubeczki.
Na ten szary polowałam dwa tygodnie, tak mi się spodobał ale w moim Home & You rzucili chyba dwie sztuki które zostały wyprzedane. Więc nawiedzałam sklep 3 razy w tygodniu, żeby nie przeoczyć dostawy. No i w końcu go mam :P
Była w nim pierwsza degustacja nowego limitowanego mleka Muller.
Grudzień już za drzwiami.....a jak grudzień to tony zjedzonych mandarynek. Kilka sztuk odłożone do dekoracji. W kolejce czekają jeszcze pomarańcza które nakłuje goździkami.....lubię ten zapach.
Jak jesteśmy przy aromatach to u mnie unosi się jeszcze zapach anyżku i cynamonu......i jak tu nie kochać okresu przedświątecznego.
Na koniec coś zupełnie odbiegające od tematu......skorzystałam (chodź ciężko nazwać to skorzystaniem bo tylko dwie sztuki) z okazji w Rossmanie i kupiłam w ramach akcji -40% dwa lakiery. Miss Sporty bardzo je lubię, są tanie, mają duże pędzelki i jak na tą cenę trzymają się świetnie.
Rimmel będę go "kosztować" pierwszy raz.
czwartek, 28 listopada 2013
sobota, 23 listopada 2013
troszke o jedzeniu
Lubię jeść.
Lubię różne smaki, potrawy przyprawione ziołami.
Lubie potrawy ostre, słodkie, słone, aromatyczne.
Jest jednak problem......nie lubię gotować.....dokładnie mówiąc stać przy garach.
Mam nawet jedną fobię związaną z kuchnią. Mianowicie nienawidzę ścierać na tarce. Gdy nie ma nikogo w pobliżu kto by mnie wyręczył z tej czynności po prostu kroję nożem. I chodź bym miała pokroić kilogram ziemniaków na drobno na placki, uczynię to byle by się nie tykać tarki.
Problemem są również kubki smakowe mojego męża, który nie toleruje żadnych "wynalazków". Jemu do pełni szczęścia wystarczy obiad składający się z ziemniaków, schabowego i buraczków.
Podsumowując
niechęć do gotowania + niechęć ślubnego do degustacji ( no co mam robić tylko dla siebie) = rzadko eksperymentuje w kuchni
Więc czasami wyczarowuje takie coś :
Lubię różne smaki, potrawy przyprawione ziołami.
Lubie potrawy ostre, słodkie, słone, aromatyczne.
Jest jednak problem......nie lubię gotować.....dokładnie mówiąc stać przy garach.
Mam nawet jedną fobię związaną z kuchnią. Mianowicie nienawidzę ścierać na tarce. Gdy nie ma nikogo w pobliżu kto by mnie wyręczył z tej czynności po prostu kroję nożem. I chodź bym miała pokroić kilogram ziemniaków na drobno na placki, uczynię to byle by się nie tykać tarki.
Problemem są również kubki smakowe mojego męża, który nie toleruje żadnych "wynalazków". Jemu do pełni szczęścia wystarczy obiad składający się z ziemniaków, schabowego i buraczków.
Podsumowując
niechęć do gotowania + niechęć ślubnego do degustacji ( no co mam robić tylko dla siebie) = rzadko eksperymentuje w kuchni
Więc czasami wyczarowuje takie coś :
mix sałat, granat, pomidor, ser zółty
szpinak z czosnkowym omletem
szpinak, fetta, pomidorki cherry, płatki migdałów
polędwiczki w sosie z coli i octu balsamicznego na rukoli
niedziela, 17 listopada 2013
akcja reaktywacjia
"........Laleczka z saskiej porcelany
Twarz miała bladą jak pergamin
Nie miała taty ani mamy
I nie tęskniła ani, ani......."
Dawno, dawno temu była sobie mała dziewczynka. Była raczej spokojnym dzieckiem, chociaż potrafiły wpaść do głowy takie pomysły że jej rodzicom jeżył się włos na głowie.
W domu gdzie mieszkała na segmentowej półce stała sobie biała smukła baletnica.
Dziewczynka uwielbiała godzinami bawić się figurką. Wyobrażała sobie że nocą baletnica ożywa i tańczy na półce między porcelanowymi filiżankami.
Po kilkunastu latach dziewczynka, która nie mieszkała już z rodzicami, przypomniała sobie o tancerce. Poprosiła swoją mamę czy mogła by dać jej ukochaną baletnice. Mama dziewczynki, po godzinnym ciężkim wytężaniu zwów mózgowych, przypomniała sobie gdzie ją upchnęła.
Musze tu dodać że dom mamy dziewczynki wygląda jak antykwaryczny sklep zwariowanej artystki.
Wszędzie pełno przeróżnych ozdób, lampek, koszyczków, obrazów itp.
Po wygrzebaniu baletnicy z czeluści szafki, oczom ukazał się żałosny widok.....figurka była połamana, brakowało kawałka nóżki.
Tak więc dziewczyna zakasała rękawy i doprowadziła białą smukłą tancerkę do stanu prawie jak z jej dzieciństwa.
Po wyczyszczeniu płynem, trzeba był trochę przeciągnąć ją papierem ściernym.
Z braku papieru, został użyty pilniczek do paznokci :D
Potem nadszedł czas naprawy nóżek. Do tego celu została użyta modelina Fimo, którą się wypala.
Niestety zamotane dziewcze wsadziło podstawkę z doprawioną nóżką, i zamiast opcji grill załączyła mikrofale. Tak więc spaliła sobie talerz, zasmrodziła całą chatę, a do tego to pozostało z podstawki.

Po dokładnym wywietrzeniu mieszkania, trzeba było się wziąć za wyprodukowanie nogi i podstawki.
Twarz miała bladą jak pergamin
Nie miała taty ani mamy
I nie tęskniła ani, ani......."
Dawno, dawno temu była sobie mała dziewczynka. Była raczej spokojnym dzieckiem, chociaż potrafiły wpaść do głowy takie pomysły że jej rodzicom jeżył się włos na głowie.
W domu gdzie mieszkała na segmentowej półce stała sobie biała smukła baletnica.
Dziewczynka uwielbiała godzinami bawić się figurką. Wyobrażała sobie że nocą baletnica ożywa i tańczy na półce między porcelanowymi filiżankami.
Po kilkunastu latach dziewczynka, która nie mieszkała już z rodzicami, przypomniała sobie o tancerce. Poprosiła swoją mamę czy mogła by dać jej ukochaną baletnice. Mama dziewczynki, po godzinnym ciężkim wytężaniu zwów mózgowych, przypomniała sobie gdzie ją upchnęła.
Musze tu dodać że dom mamy dziewczynki wygląda jak antykwaryczny sklep zwariowanej artystki.
Wszędzie pełno przeróżnych ozdób, lampek, koszyczków, obrazów itp.
Po wygrzebaniu baletnicy z czeluści szafki, oczom ukazał się żałosny widok.....figurka była połamana, brakowało kawałka nóżki.
Tak więc dziewczyna zakasała rękawy i doprowadziła białą smukłą tancerkę do stanu prawie jak z jej dzieciństwa.
Z braku papieru, został użyty pilniczek do paznokci :D
Potem nadszedł czas naprawy nóżek. Do tego celu została użyta modelina Fimo, którą się wypala.
Niestety zamotane dziewcze wsadziło podstawkę z doprawioną nóżką, i zamiast opcji grill załączyła mikrofale. Tak więc spaliła sobie talerz, zasmrodziła całą chatę, a do tego to pozostało z podstawki.
Po dokładnym wywietrzeniu mieszkania, trzeba było się wziąć za wyprodukowanie nogi i podstawki.
Potem już tylko tarcie, szlifowanie, przymierzanie.....ot takie rzeźbiarskie prace.....
i voilà.....
środa, 13 listopada 2013
Zaczynamy......znowu
Kilka osób mnie namawiało.....a namawianie trwało kilka ładnych tygodni.....więc postanowiłam wrócić do prowadzenia bloga. Zobaczymy jak mi pójdzie :D
aha a te osoby ( tak tak do Was mówię ) mogły by zacząć komentować a nie tylko się zaczytywać w moich wypocinach.
Tak więc
do biegu
gotowi
START.
Mam do nadrobienia kilka miesięcy, postanowiłam nie zanudzać was opowieściami tylko wszystko w skrócie pokazać w fotkach.
Przez ten cały czas wile się działo....
Były wakacje na wsi:
niektórzy próbowali udawać Jedi
no wiadomo jeść coś trzeba
Niektórzy próbowali udawać że są wiejskim kotem
a i tak prędzej czy później wychodziło mieszczaństwo blokowe
Były wakacje nad morzem:
spacery nad wodę były długie więc każdy coś dźwigał na plażę
orka została uwolniona
ktoś kogoś zakopał
było wieczorne grywanie
niektórzy lubowali się w łapaniu wszelakiego zwierzyńca
tutaj żaba

tutaj jaszczur
tutaj ryba.....kto ją widzi ?
były czołgi
było oczywiście też jedzenie
ktoś tam wlazł w kulę i próbował chodzić po wodzie
niektórym rower przykleił się do pupy
i ujeżdżany był non stop
no i znowu jedzenie
były sporty ekstremalne
niektórzy skończyli 4 latka z tej okazji zostało wyprawione kinderparty w temacie ZygZakowym
były osoby które padały na twarz po całonocnym przygotowywaniu tortu dla solenizantki
ktoś był pasowany na przedszkolaka
niektórzy kończyli 2 latka i też odbył się kinderbal tym razem motyw przewodni Hello Kitty
i znowu ktoś padał przygotowując tort
Póki co to by było na tyle.
aha a te osoby ( tak tak do Was mówię ) mogły by zacząć komentować a nie tylko się zaczytywać w moich wypocinach.
Tak więc
do biegu
gotowi
START.
Mam do nadrobienia kilka miesięcy, postanowiłam nie zanudzać was opowieściami tylko wszystko w skrócie pokazać w fotkach.
Przez ten cały czas wile się działo....
Były wakacje na wsi:
niektórzy buszowali w zbożu
było malarstwo naturalne
Niektórzy zażywali szalonych kąpieli
były również wodne leniwe nasiadówki
no wiadomo jeść coś trzeba
Niektórzy próbowali udawać że są wiejskim kotem
a i tak prędzej czy później wychodziło mieszczaństwo blokowe
Były wakacje nad morzem:
spacery nad wodę były długie więc każdy coś dźwigał na plażę
orka została uwolniona
ktoś kogoś podrzucał
niektórzy lubowali się w łapaniu wszelakiego zwierzyńca
tutaj żaba
tutaj jaszczur
tutaj ryba.....kto ją widzi ?
były czołgi
ktoś tam wlazł w kulę i próbował chodzić po wodzie
niektórym rower przykleił się do pupy
i ujeżdżany był non stop
no i znowu jedzenie
były sporty ekstremalne
niektórzy skończyli 4 latka z tej okazji zostało wyprawione kinderparty w temacie ZygZakowym
były osoby które padały na twarz po całonocnym przygotowywaniu tortu dla solenizantki
ktoś był pasowany na przedszkolaka
niektórzy kończyli 2 latka i też odbył się kinderbal tym razem motyw przewodni Hello Kitty
i znowu ktoś padał przygotowując tort
Póki co to by było na tyle.
Subskrybuj:
Posty (Atom)