poniedziałek, 24 września 2012

jesiennie

Lubię jesień.
Tak naprawdę lubię wszystkie 4 pory roku.
Każda ma w sobie to coś :)

Co do wyżej wspomnianej i zagoszczonej już u nas jesieni...
no cóż, wyciągam swetry, ciepłe rajtuzy, szale, i kalosze.....

A my lubimy chlapać się w kałużach...nawet jak są to kałuże "wyprodukowane" ze spuszczanej wody z basenu


 Lubie jesień za nurkowanie nosami w trawie w poszukiwaniu kasztanów. Potem w skupieniu odbywa się rodzinna produkcja ludzików i innych stworzeń.



 Jesienią uwielbiam smak własnoręcznie zebranych grzybów. Grzybobranie mam w genach, już jako małe dzieciątko, łazikowałam z rodzicami w poszukiwaniu leśnych kapeluszy. Czerpię dużo energi z takiego grzybowego spaceru.
Dzisiejszy obiadek...własnej roboty kopytka, grzybki w sosie śmietanowych, buraczki...był jeszcze filet z cyca kury ale nie komponował mi się na focie więc go usunęłam :D



Na mojej działce dojrzewają orzechy... i to właśnie wczesną jesienią są najlepsze, po ściągnięciu błonki są przepysznie słodkie.....mojej Ami też zasmakowały.



No i oczywiście zasiadam wieczorami z kubkiem gorącej herbaty.....wszelakie smaki i odmiany zbieram już od lata, na rzecz właśnie takich herbacianych nasiadówek jesiennych.



22 komentarze:

  1. kocham Twoje wpisy :***** i podpisuję się pod wszystkim:)

    OdpowiedzUsuń
  2. ja również lubię każdą porę roku:)

    OdpowiedzUsuń
  3. a,nie ma o czym pisac,jak mnie wena dopadnie,to może coś tam skrobnę,jakaś wymęczona jestem:/

    OdpowiedzUsuń
  4. jesień coś w sobie ma :) można z czystym sumieniem wieczorami posiedzieć pod kocem z kubkiem herbaty lub czekolady poczytać sobie książkę i wiesz że nikt Cię z domu nie wyciągnie bo już ciemno i zimno :)

    OdpowiedzUsuń
  5. A ja też lubię wszystkie pory roku.Tylko nie lubię jak jest tak szaro buro i ponuro:( nooo,ale tak też czasem musi być.
    Uwielbiam chodzić po lesie,ale na grzybach się nie znam.Za to kasztany cały czas zbieram i noszę w torebce:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Kawa boska:) Ja za jesienią nie przepadam głównie ze względu na deszcz i okropnie brudnego Bazyla dzięki temu. Ale jak jest ciepło, słonecznie, to może być:)

    OdpowiedzUsuń
  7. I ja mam już za sobą jesienno-grzybowy obiadek ;p ale u "teściowej", sama nie kombinowałam :>
    Właśnie siedzę przed taką rozbrajającą kawą :DDD
    Jesień to moja ulubiona pora roku, zaraz po zimie :)

    OdpowiedzUsuń
  8. mmmm, lubie sosik grzybowy, albo grzybowa zupkę:) nie mam komu ich gotować, bo mąż grzybów nie znosi;)
    i dzieki za przypomnienie mi o orzechach, trza się wybrac do mamy. Tez kocham te świeżutkie, które najbardziej brudzą paluchy:D

    OdpowiedzUsuń
  9. mmmmm grzyby! pychota!
    a orzechów włoskich, takich świeżych, to nie jadłam już tysiąc lat!
    apropo's herbacianych nasiadówek, właśnie mi przypomniałaś, że mam kilka saszetek gorącej czekolady do wypróbowania w szufladzie :D idę sobie jakąś naparzyć :)))))))))

    OdpowiedzUsuń
  10. ja n ie cierpie jesieni i zimy tylko dlatego ze szybko robi sie ciemno i te dni sa takie jakies przygnebiajace:/

    OdpowiedzUsuń
  11. ojejku, ten Twój obiadek to bym w mig wciągnęła, taka pychotka!:P
    Ja tez lubię jesień, właściwie jeden jej aspekt- złoty:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Małgosiu,było nas 9 osób,nie chiałam robić duzej imprezy,bo mi bardzo cieżko siedzieć przy rodzinnym stole bez Taty:/
    mama mi zrobiła barszcz,krokiety i nadziewanego kurczaka,resztę ja;) teściowie to po prostu przyszli w gości...

    OdpowiedzUsuń
  13. ja juz nie mam złudzeń,juz było kilka rozmów na ten temat i nic:/ w sierpinu była sytuacja,ze cała moja rodzina(mama,brat,bratowa,ciocia)wyjechali,a mąż tez na 3 dni pojechał do Warszawy,ja zostałam sama z dwójką,teściowa nawet nie zadzwoniła,mało tego-zadzwoniła do męża pytać o dzieci...masakra i brak słów:/

    OdpowiedzUsuń
  14. ma brata młodszego,kawalera
    mam wrażenie,ze sytuacja smutna jest dla mnie i męża,teściowie chyba uważają to za naturalne...
    moja mama ja cały dzień dzieci nie widzi,to dzwoini chociaż...nie dość,ze gotowała na chrzest,to jeszcze zadzwoniła w południe,że weźmie jedno z dzieci do siebie albo na spacer,żebysmy spokojnie mogli wszystko przygotować...

    OdpowiedzUsuń
  15. przed chrzcinami tez nie dzwonili... a wiesz,ze teśc na stypie po moim Tacie zapytał mnie-to,jak,kiedy chrzciny robimy?
    moja kuzynka,która siedziała obok,była zniesmaczona...ja to w ogóle udałam,że nie słysze...
    przestałam się już tym wkurzać(noooo,staram się),bo szkoda życia

    OdpowiedzUsuń
  16. też chciałabym lubić wszystkie pory roku, ale cóż nie znoszę jesieni i zimy. ciągle powtarzam, że na te pory roku powinnam się przenosić do włoch ;]

    OdpowiedzUsuń
  17. biedne dziewczyny jestescie,mam nadzieję,ze szybko wirusa pokonacie,a powiedz mi,czy szczepiłąś dziewczynki na rotawirusy?ja tak i T nie miała nigdy biegunki( no,chyba 1 raz),ale przyjaciółka też synka szczepiła,a już chyba 4 razy miał wirusa i biegunke...zastanawiam się,jak to jest...

    OdpowiedzUsuń
  18. no,włąśnie,też nie wiem,co mysleć...ja zaszczepiłam oboje...hmmm... a w ogóle to nie wiem,jak Twoje,ale moje dzieci robią kupke(tzn Teresa już teraz tak nie robi) 1x w tygodniu...u maluszków karmionych naturalnie to ponoć nic dziwnego,więc moze a tego tez powodu są odporne na biegunki?nie wiem sama..
    dzieci wiele chorób lżej niż my przechodzą;)

    OdpowiedzUsuń
  19. niestety,w przedszkolu chorowanie jest nieuniknione...moja T wcześniej też była okazem zdrowia,jedyna nadzieja to,że będa sobie szybko radziły z chorobami
    młodsze dziecko jeste niestety w gorszej sytuacji,bo starsze zawsze cos do domu przywlecze...
    moje już zapomniały,ze chore,przekrzykują się od rana;)

    OdpowiedzUsuń
  20. Dziękuję:* Tak Kochana, to Golf.

    OdpowiedzUsuń
  21. dokładnie tak,jak mówisz;) a mycie?suszenie? roboty jest dużo przy takich włosach

    OdpowiedzUsuń